poniedziałek, 25 lipca 2011

Wyróżnienie

W sobotę zostałam wyróżniona przez misiabe Bardzo Ci kochana dziękuję :)
Zasady są następujące:

- Umieszczenie podziękowania i linku do blogera, który przyznał nagrodę.
- Skopiowanie i wklejenie logo na swoim blogu.
- Napisanie o sobie 7 rzeczy.
- Nominowanie 16 innych blogerów (nie można nominować blogera, który Wam przyznał nagrodę)
- Napisanie im komentarzy, by dowiedzieli się o nagrodzie i nominacji.

Siedem rzeczy o mnie...
- kocham moje psy jednak marzę o tym, żeby kiedyś zamieszkał z nami również kot (taki norweski leśny na przykład :) )
- uwielbiam mój ogród i wciąż kupuję nowe roślinki chociaż nie mam ich już gdzie sadzić
- jestem molem książkowym, marzy mi się pokój z wielkim biurkiem i półkami na każdej ścianie, z lampą i wytartym chodniczkiem
- nie cierpię zakupów ubraniowych
- prasowania tez nie lubię
- i gotowania też nie... czyli chyba marna ze mnie gospodyni
- uwielbiam zbierać grzyby, jesienią skoro świt maszerujemy z mężem po lasach a ja wpadam w zachwyt kiedy uda mi się znaleźć borowika albo czerwoniaczka :)


Co to 16 blogów to nie potrafię wyróżnić tylko 16, dla mnie wszystkie jesteście wspaniałe. Każdy blog jest niepowtarzalny, wiele się od Was uczę. Uważam że na to wyróżnienie zasługuje każda z Was.

piątek, 22 lipca 2011

Skończyłam zimę

w moim wieńcu. I dobrze, bo już mi się nudziły te czerwone korale. O dziwo, najwięcej czasu zajęły mi białe kwiatki, bardzo mozolnie się je haftowało. Teraz biedzę się nad wstążkami, sama nie wiem, czemu tak. To znaczy chyba wiem - ja po prostu uwielbiam żywe kolory i męczy mnie taka beżowo brązowa monotonia.  Trzeba jakoś przetrwać tę jesień, nie ma rady. Za to jabłuszko jest śliczne, chciałoby się schrupać albo chociaż potrzymać w dłoniach. Takie czerwoniutkie rajskie jabłuszka dojrzewały na jabłonkach na moim warszawskim podwórku. Czasem za nim tęsknię...
Przepraszam za tę wygniecioną kanwę. Kolorki są w rzeczywistości bardziej nasycone, ale nic nie poradzę, aparat nie chce robić ładnych zdjęć. Dobrze, że w ogóle jakiekolwiek jeszcze robi.

No właśnie, aparat ledwie zipie a tu za tydzień wyjazd na urlop. Ponoć komary na Mazurach strasznie dokuczają, pogoda deszczowa, jakieś burze i wichury. Znajomi mnie straszą, że to nie będzie udany wyjazd. A ja...  tęsknię już za jeziorem, za ciszą pól, za pagórkami, za wakacyjnym nastrojem.  Nawet jeśli będzie padało, to to będzie deszcz mazurski a to już coś :)) Odliczam dni, jeszcze tylko cztery dyżury i nareszcie będę wolna na całe dwa tygodnie.

sobota, 9 lipca 2011

Ten tydzień

był bardzo szalony. Mnóstwo zajęć, obowiązków i na krzyżyki zostało mi niewiele czasu. Z tego powodu nie pokazuję dziś wieńca, bardzo maleńko przybyło i postanowiłam to przełożyć na następny piątek. Mam za to okazję pochwalić się zakładką, którą dostałam od Edysi z okazji naszej zakładkowej wymianki na forum. Zdjęcie nie jest moje, bo mi akurat aparat zastrajkował, a nie mam baterii na wymianę.
Zakładka jest prześliczna. Do tej pory nie mogę się nią nacieszyć, aż żal mi jej używać zgodnie z przeznaczeniem. Ona jest raczej do podziwiania, choć na pewno byłaby bardzo przydatna w którejś z moich książek. Zazwyczaj zaznaczam sobie miejsce w którym czytam jakąś fiszką, biletem czy czymś, co tam mam pod ręką. Nie potrafię zrozumieć, jak można w tym celu zaginać rogi. Dla mnie to świętokradztwo. Zdarzyło mi się raz pożyczyć książkę znajomej i otrzymać ją z powrotem właśnie z pozaginanymi rogami. Wściekłam się. Chętnie dzielę się moją biblioteczką, uważam, że książki są do czytania a nie do stania na półce, ale nie znoszę, kiedy ktoś nie szanuje moich rzeczy.
Wracając do wymianki, moja zakładka nie jest nawet w połowie tak śliczna jak ta, którą dostałam od Edysi, ale bardzo się starałam, żeby osoba, która ją otrzyma była zadowolona. Mam nadzieję, że tak jest bo włożyłam w nią dużo serca. Wygląda tak

A skoro wyżej zeszłam na temat książek, to przy okazji bardzo gorąco polecam tę, którą skończyłam dziś. Mam ostatnio szczęście do ciepłych, pięknie napisanych historii. Tacy są właśnie "Poszukiwacze muszelek" Rosamunde Pilcher. Przy lekturze towarzyszył mi spokój i wewnętrzne ciepło Nie ma w niej czasu na dłużyzny, nudę i ckliwość. Wspaniała.  W skali od 1 do 6 dostała ode mnie szóstkę. Rzadko daję taką ocenę, ale jeśli już tak jest, to taką książkę muszę mieć na swojej półce. Dlatego też idę na polowanie do znanego wszystkim serwisu aukcyjnego. Życzcie mi powodzenia.

poniedziałek, 4 lipca 2011

Czwarta kawka

na kanwie Mamuśki zrobiła się prawie sama. Nocne dyżury mają to do siebie, że mam podczas nich czas na małe robótki i RR nadaje się do tego celu znakomicie. Tak więc haftowana kawusia pozwoliła mi przetrwać najgorsze nocne godziny pracy. Wspomagałam się oczywiście kawką realną. Miałam miesiąc na wyhaftowanie a tu niepostrzeżenie mam już cała kawusię. Ciekawe, czym ja się zajmę w czasie kolejnych nocy :)

niedziela, 3 lipca 2011

bez tytułu

To już drugi raz, kiedy nie mogę się powstrzymać przed zapisaniem tu mojego odczucia po przeczytaniu książki. A w zasadzie to moje uczucie po lekturze dwóch z napisanych przez Wiesława Myśliwskiego.  Taka zaduma we mnie jest, taka prosta tęsknota za zwyczajnością życia na wsi sprzed wieku prawie, za czystością uczuć, taki zachwyt nad trafnością spostrzeżeń autora. Chciałoby się zapamiętać, zapisać, żeby nie zapomnieć. Szacunek dla ziemi, dla chleba, dla pracy, dla rodziców. Tam, gdzie słowo - matka - jest jak modlitwa. A ojciec... Ojciec potrafi kochać bardziej, niż rozum potrafi to pojąć, bardziej niż on sam to pojmuje.
Nie chcę stracić tego uczucia, więc przepiszę tu sobie cytat, który tak bardzo mnie poruszył, że nie chcę go zgubić.

 "Jeślibym pragnął jeszcze kimś w życiu zostać, to tylko synem. Kiedy człowiek jest synem, to nawet gdy widzi już drugi swój brzeg, czuje się, jakby żył wciąż w czasach swojego dzieciństwa i czas mu tak nie leci ani też świata nie musi się lękać, ani sam siebie, chociaż bywa, przyzwyczaja się, że życie to to samo, co dzieciństwo, a jeśli życie, to i wieczność. I gdy mu przyjdzie w końcu to dzieciństwo opuścić, traci nagle grunt pod nogami, jakby go przemocą wydziedziczono z jego prawowitej własności. Nie może zrozumieć, bo i za późno na zrozumienie, że to tylko czas, lecz dochodzi praw swoich choćby pamięcią, domysłami, jeśli pamięć już niezaradna, tęsknotą, a zdarzy się, że i zdziecinnieje.
Ale czyż jest szczęśliwsze złudzenie niż dzieciństwo?"
                                                                                           Wiesław Myśliwski
                                                                                                   "Nagi sad"

piątek, 1 lipca 2011

I znów mamy piątek

więc tradycyjnie już, wstawiam wieńcowe postępy. Dobrze, że mam cokolwiek do pokazania, bo nie byłoby z czym tu wystąpić.
Ten tydzień to prawie same nocne dyżury, a po nich zwykle nie nadaję się do niczego. Poza spaniem oczywiście. Chociaż i z tym było kiepsko. Obok mojego bloku rozbierają pawilon handlowy i od rana ciągle coś kują, wiercą, tłuką, walą.. Obłęd. Spać się niestety w takich warunkach nie da. Skutkiem czego mam na koncie może 10 godzin snu w ciągu ostatnich trzech dni. Efektem jest śmieszny szum w uszach i uczucie lekkiego zawiania, tak, jakbym w siebie wlała ze dwa kieliszki dobrego winka. Mam zamiar za chwilę podreptać do sypialni, zwalić się na łóżko i spać do oporu. To znaczy najprawdopodobniej do jutra do szóstej rano, gdyż panowie z rozbiórki na pewno mimo deszczu dzielnie i tłumnie zjawią się w pracy. Zwiewam jutro na moją wieś, tam mnie nic nie obudzi, no chyba, że sąsiad z kosiarką, ale chyba ma padać więc to raczej mało prawdopodobne. Zabieram ze sobą następną książkę Myśliwskiego i będę się zaczytywać, rozczytywać, rozsmakowywać i pochłaniać. Wam tez życzę miłego weekendu. Deszcz nam niestraszny, bo zawsze mamy swoje robótki i mnóstwo ciekawych zajęć. Szczęściary z nas, prawda? :)))