sobota, 10 marca 2012

Ja i psy

Dziś bez fotek, bez robótek. Wiadomo co u mnie na tamborku i jak już będzie jakiś spektakularny postęp to z radością go Wam pokażę. Na razie dłubię wodę a woda jaka jest, każdy wie. Mozolnie to idzie więc nie ma co pokazywać.

Dziś postanowiłam podzielić się z Wami moim marzeniem, które już niedługo się spełni. W zasadzie już prawie się spełniło. Wiecie, że kocham psy prawda? Od kiedy pamiętam przy moim boku był pies. Byłam ponoć okropnie wrzeszczącym noworodkiem, koszmarnym niemowlakiem, którego uspokojenie było rzeczą arcytrudną. Mieszkaliśmy wtedy w mieszkaniu moich dziadków w walącej się kamienicy na warszawskim Śródmieściu. Takiej z piecami na węgiel i drewnianą klatką schodową. Było nas tam kilka rodzin, wszystkie z małymi dziećmi. I był Cypis. Okropnie zły owczarek niemiecki. Moja Mama ponoć strasznie się go bała i uważała, że pies nie powinien mieć kontaktu z jej maleństwem, czyli ze mną oczywiście. Na szczęście mój Tata miał inne zdanie. Przy okazji biegania po koszmarnie długim przedpokoju z ryczącą latoroślą w objęciach przysiadł sobie na krzesełku i zobojętniał na wszystko. Cypis postanowił pomóc w czynnościach rodzicielskich i umył mi jęzorem zapłakaną mordkę co poskutkowało natychmiastową ciszą. Zdziwiona rodzina zmęczona ciągłym rykiem wychynęła na korytarz i na palcach przylazła sprawdzić, co spowodowało błogosławiony spokój. Moja Mama widząc pysk Cypisa milimetr od buzi ukochanej córeńki prawie zemdlała, natomiast Tata chwycił, że to może być lek na całe to niemowlęce histeryzowanie. Odtąd pies miał wolny wstęp do naszej klitki. A ja? Ja mogłam z nim robić wszystko. Podobno nie pozwalał do mnie podejść nikomu jeśli akurat miałam ochotę się po nim poczołgać albo powtykać mu paluszki w pysk. Miałam specjalne prawa do jego misek i wolno mi było grzebać w nich nawet jeśli nikomu innemu nie można było podejść na odległość metra.

Cypisa nie ma już od lat. Ja dorosłam, ale od kiedy pamiętam, zapach psiej sierści kojarzy mi się z bezpieczeństwem, spokojem i zaufaniem. Nie wyobrażam sobie domu bez kłaków na dywanie, bez psich misek, bez smyczy wiszącej w przedpokoju. Również w tej chwili bursztynowe ślepia mojej suni ciekawie zaglądają mi w oczy. Jesteśmy już po spacerze i wiadomo, że teraz czeka nas tylko spokojny wieczór, leniwe godziny przed snem i nic nie ma się prawa wydarzyć. Myślę jednak, że ona wie, że piszę o niej, leży obok na swoim posłaniu i nie zasypia. Zastanawia się pewnie, czemu zerkam na nią z takim rozczuleniem. Nie może się domyślać, że niedługo nasz błogi wieczorny spokój odejdzie w niepamięć.

W dalekim Wrocławiu, w brzuszku innej suni śpi przyczyna zmian, jakie niebawem nastąpią w naszym życiu. Wiem już na pewno, że wyczekiwana przeze mnie od kilku miesięcy mała sunieczka pojawi się na świecie na początku kwietnia. Marzyłam o niej od tak dawna, czekałam na odpowiednią chwilę. I spełniło się, wyczekało, wyśniło. Dzielę się z Wami moją radością chociaż wiem, że dla wielu z Was może być ona niezrozumiała. Często spotykam się ze zdziwieniem, kiedy z pasją opowiadam o swoich psach, o uczuciach, jakie we mnie budzą. Kto nie wychował się w psiej sierści pewnie nie zrozumie mojej radości i mojego oczekiwania. Ot pies.. cóż takiego. A dla mnie to bardzo ważna część mojego życia. Z entuzjazmem przygotowuję się na nowe doświadczenia.

Jaka będzie? Czy tak spokojna, niekłopotliwa i mądra jak Tina? Czy tak łagodna, ufna i łobuzerska jak Sheila? Czy może trafi nam się diabeł wcielony jak Tarzan? A może będzie taka jak Ren? Najcierpliwszy powiernik moich nastoletnich trosk, gąbka dla moich dziewczęcych łez i przyjaciel mojego maleńkiego synka? Najpewniej będzie jedyna w swoim rodzaju.  Już niedługo się poznamy. Tymczasem niech spokojnie rośnie, niech się szczęśliwie pojawi na świecie a ja cierpliwie czekam, aż będę mogła przedstawić najbliższym małą puchatą kulkę, która kiedyś wyrośnie na pięknego owczarka niemieckiego.

9 komentarzy:

  1. a ja Cie rozumiem :) ta radosc i wyczekiwanie :) ja psiaka teraz nie mam, ale od zawsze zwierzak w domu byl, teraz jak glupek zachwycam sie naszymi kotkami, sciskam, pieszcze, rozmawiam, a wieczorkiem opowiadam do PM co tez smiesznego male bzyki w ciagu dnia zrobily :P a psinka bedzie na pewno jedyna w swoim rozdzaju ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziu, wiem, że koty są wspaniałe. Marzy mi się taki norweski leśny dostojnie spacerujący po mieszkaniu ale.. moje psy niestety nie tolerują kotów, więc zapewne taki widok pozostanie w sferze marzeń.

      Usuń
  2. Wierzę, że xxx przybywa i nie czekam na zdjęcia...czekam na słowa/ Aga. napisz książkę, proszę :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renia, dziękuję, zrobiło mi się cieplutko na sercu. Uważam jednak, że żeby pisać, to trzeba mieć o czym a ja? Zwykły szary człowieczek? O czym ja mogłabym napisać? Poza tym wpadłabym zapewne w alkoholizm bo najfajniej pisze mi się przy kieliszku czerwonego wina :))))

      Usuń
    2. Taki zwykły szary człowiek jak Ty, ma o czym pisać, no przecież przeczytałam wyżej, to wiem. Aga, napisz książkę, ślicznie piszesz, bez wysiłku, bez buty, ot tak, od siebie :)))

      Usuń
    3. Książki nie napiszę na pewno, ale następnym razem opowiem o żabie :)Nie wiem tylko, czy komukolwiek będzie się chciało czytać hihihi ale Ty będziesz zobowiązana, sama na mnie to wymogłaś :P

      Usuń
    4. Z wielką ochotą :)))

      Usuń
    5. pięknie napisałaś o swojej miłości i przyjaźni

      serdecznie Ciebie pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Przepięknie napisane :) Ja Ciebie rozumiem doskonale - wychowałam się na psim legowisku, jedynymi moimi towarzyszami przez całe dzieciństwo i wiekszość dorosłego życia były i są psy. Obecność psa jest mi równie niezbędna do życia, jak powietrze.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń