trzeba w końcu odkurzyć bloga. Styczeń i połowa lutego mnie dobiły, czuję się jak zmielona w maszynce i to trzykrotnie, całkiem jak ser na sernik. Teraz może już zacznę wychodzić na prostą, ale tu potrzebny jest jakiś urlop. Wyjazd, choćby na troszkę. Próbuję sobie wyprosić 4 dni wolne w marcu, chciałabym odwiedzić góry. Nic jeszcze nie wiem na pewno, ale takie mam plany.
Jakby wszystkiego było mało, dopadło mnie jakieś paskudne choróbsko. Kaszlę tak, że budzę się w nocy.. I nie tylko ja się budzę, bo mąż też. Ciekawe czy sąsiedzi? Jeśli ja słyszę jak oni się kłócą to nie wierzę, żeby oni tych moich nocnych napadów kaszlu nie słyszeli. Siostra męża zaopatrzyła mnie litościwie w syrop własnej roboty. Sosnowy! I w jakieś soki z czarnego bzu które dolewam do herbaty. Nawet to smaczne jest. Wczoraj kupiłam jeszcze syrop imbirowy z dodatkiem cynamonu i goździków. Pyyycha! Też z herbatką piję. Albo się wyleczę albo do reszty rozchoruję. Jakieś paskudztwa z apteki też biorę. Życzcie mi zdrowia bo mam już szczerze dosyć tego wykasływania płuc.
Przygoniła mnie tu przede wszystkim chęć pochwalenia się moją prawie skończoną Damą. No to się chwalę.
Teraz jeszcze tylko backstiche, supełków miliony, i szal, który mnie przeraża. Ten jak mu tam.. couching czy cording (jedno z tych dwóch już zrobiłam, drugiego się boję) w życiu tego nie robiłam. Niby to jest rozrysowane na schemacie ale matko, jak te sznureczki zrobić żeby one się potem przy robocie nie porozwijały albo nie poskręcały w chińską literę? Przyznam się, że od początku haftowania bałam się tej chwili. Przyszedł czas wziąć byka za rogi. Oby on się nie okazał silniejszy ode mnie.
Jak ktoś ma jakiś filmik na którym byłoby to pokazane krok po kroku to ja bardzo poproszę. Będę dozgonnie wdzięczna. Rysunki rysunkami, ale nie ma to jak zobaczyć na własne oczy jak się to robi po kolei.
Idę kończyć kwiatki na chuście i zamartwiać się dalej.
Przepięknie wyszło! Kilka lat temu haftowałam ten obraz dla kogoś, i od tamtego czasu mama mnie męczy o niego, chociaż nie ma już miejsca na ścianach. W dodatku wygrałam tym obrazem konkurs. Ten wzór ma w sobie coś, i to coś bardzo silnego - jakiś magnes, po prostu chce się ten obraz mieć i już!
OdpowiedzUsuńPiękny...
OdpowiedzUsuńGratuluję wytrwałości!
OdpowiedzUsuńanastazja
trochetegoiowego.blog.onet.pl
Piękny.Dużo pracy. Gratuluję cierpliwości. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem Twojej pracy! To dzieło sztuki! Serdecznie Cię pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCyber Julka
http://cyberjulka.blogspot.com/
no i czemu ja razem z toba nie zaczelam tej damy haftowac?piekna jest ,zazdroszcze ....u mnie jeszcze musi swoje chyba odlezec w szufladzie bo nie mam nastroju na xxx
OdpowiedzUsuńDama jest przepiękna, wyszyłas już tak dużo, że dasz sobie radę :)napewno. Czekam na ostatnią odsłonę z niecierpliwością, mam nadzieję ze już w ten piątek pokażesz nam ukończoną pracę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrzepiękny wręcz uroczy i bardzo kobiecy, delikatny, wrażliwy..... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękna!!!! Cudo!!!! Podziwiam!!!
OdpowiedzUsuńNawet słów uznania nie mogę znależć... to jest arcydzieło.... wielkie brawa
OdpowiedzUsuńPrzepiękna, zachwycająca praca!!!!!!
OdpowiedzUsuń